Witajcie moi drodzy…
Dziś Halloween. Ciężko użyć tutaj słowa „święto”, więc przyjmijmy po prostu, że jest to Halloween – zwyczaj związany z maskaradą, obchodzony 31 października wieczorem w wielu krajach świata.
Można powiedzieć, że to kolejne wydarzenie kultury popularnej, które przekłada się na większy ruch w sklepach, wyższe zyski i chwilową zabawę. Ale przy okazji warto się zatrzymać i zadać sobie pytanie: co tak naprawdę świętujemy?
🎭 Od duchowości do popkultury
Zauważyliście, że coraz więcej tradycyjnych świąt ma swoją „wersję pop”?
Boże Narodzenie nie jest już świętem narodzin Chrystusa, ale świętem Mikołaja, prezentów i śnieżnych bałwanów. Wielkanoc nie symbolizuje zmartwychwstania, tylko kojarzy się z króliczkiem, kurczaczkiem i kolorowym jajkiem. Walentynki? Nie mają nic wspólnego ze świętym Walentym – stały się po prostu dniem zakochanych, czerwonych serduszek i promocji w kwiaciarniach.
Wymiar duchowy odchodzi w cień. Pozostaje dekoracja, powierzchowność i marketing.
To, co kiedyś było świętem, dziś staje się produktem.
I myślę sobie, że to nie przypadek. To papierek lakmusowy współczesnej kultury – tej, która odcina się od własnych korzeni. W której chrześcijaństwo, duchowość czy religia przestają być „cool”. Dla wielu to rzeczy boomerskie, przestarzałe, a nawet naiwne.
🌍 Kultura bez korzeni
Możemy wyrzec się swojej tożsamości, rodziny czy pochodzenia, ale nie zmienimy faktu, że wszyscy, jako Europejczycy, pochodzimy z jednego źródła – z cywilizacji judeochrześcijańskiej.
Każda kultura musi mieć swój filar, swoje spoiwo. Dla naszej tym fundamentem była i wciąż jest religia – z całym bogactwem duchowym, filozoficznym i etycznym. Bez niej kultura traci duszę. Staje się pustą formą. Martwą strukturą.
Nie trzeba być wierzącym, by przyznać, że chrześcijaństwo leży u podstaw naszej cywilizacji. Z całym jej światłem i cieniem – z dorobkiem św. Tomasza z Akwinu, św. Augustyna, ale też z inkwizycją i stosami czarownic. To część naszej historii. I choć nie jest doskonała, to właśnie ona nas ukształtowała.
Bo pomyślcie:
Czy dziecko z rodziny Kowalskich, które wyprowadzi się z domu, przestaje być Kowalskim?
Czy ktoś, kto wyjedzie z Pszczyny Dolnej do Paryża, automatycznie staje się Francuzem?
Nie. Bo korzenie pozostają. Tożsamość pozostaje.
🙈 Wstyd za własne korzenie
A mimo to coraz częściej się ich wstydzimy.
Wstydzimy się naszych rodziców, dziadków, mówimy, że są „boomersami” i nie rozumieją nowoczesnego świata. Wstydzimy się małych miasteczek, starych kamienic, wspomnień z dzieciństwa. To przecież „nie jest cool”.
Tymczasem odcinając się od przeszłości, tracimy coś znacznie ważniejszego – poczucie zakorzenienia, sens, ciągłość. A bez tego człowiek staje się jak liść oderwany od drzewa – może jeszcze unosi się na wietrze, ale w końcu opada, bez celu.
👻 Halloween jako ucieczka
Podobnie patrzę na Halloween.
Ostatecznie chodzi o zabawę, o kolejną okazję do przebrania się, spotkania, wypicia, rozładowania napięcia. To nic złego – ale mam wrażenie, że za tą zabawą kryje się coś więcej.
Halloween staje się dziś kolejną formą ucieczki od lęku i samotności. Kolejnym sposobem, by zagłuszyć pustkę i brak kontaktu z samym sobą. Przedsiębiorcy na tym zarobią, media mają o czym mówić, a my przez chwilę możemy zapomnieć, że w środku czujemy się niespokojni.
Ale nawet jeśli ta bańka jest piękna i kolorowa – nie znaczy, że prawdziwa.
🕯️ Zabawa rozpaczy
Spójrzcie na ten obrazek: dorośli ludzie przebrani za trupy, wampiry i wiedźmy, z zakrwawionymi rekwizytami w rękach, tańczą, śmieją się, piją wino.
Czy to nie wygląda trochę groteskowo?
Czy nie przypomina zabawy rozpaczy?
Jak więzień w celi śmierci, który opowiada dowcipy, by rozluźnić atmosferę. Jak ktoś, kto śmiechem przykrywa lęk.
Bo prawda jest taka:
boimy się śmierci.
Boimy się pustki.
Boimy się tego, że nic po nas nie zostanie.
A najbardziej – boimy się, że nie mamy już w co wierzyć.
❤️ Czego naprawdę nam potrzeba
Gdybyśmy potrafili powiedzieć sobie szczerze:
„Boję się umrzeć. Nie wiem, dokąd zmierza ten świat. Przeraża mnie wszechobecna pustka i tęsknię za prawdziwą bliskością, za więzią, za nadzieją” – może wtedy zaczęlibyśmy leczyć to, co naprawdę boli.
Ale zamiast tego zakładamy maski. Zakładamy dynię na głowę. I idziemy na kolejną imprezę.
Jeszcze jedno piwko, jeszcze jedno selfie, jeszcze jeden dzień, który przykryje milczenie.
To jest Halloween.
💭 Zakończenie
Nie potępiam nikogo, kto się bawi. Każdy z nas szuka swojego sposobu, by choć na chwilę uciec od ciężaru życia.
Ale mam wrażenie, że ta „wesoła zabawa” to tylko przykrywka dla samotności, beznadziei i pustki.
Odrzuciliśmy tabletkę, którą dawała nam religia – może nieidealną, może gorzką – ale jednak taką, która próbowała leczyć.
Bo lepiej przyjąć lek, który działa nie do końca, niż pozostać chorym na zawsze.
🕯️ I może właśnie dziś, w ten wieczór masek i duchów, warto zdjąć maskę. Chociaż na chwilę. I spojrzeć prawdzie w oczy.